a na początku był spacer
Po dłuższym czasie lalkowania, w końcu zabrałam się za stworzenie bloga. Mógł to też być skutek ogromnego znudzenia siedzeniem w domu przez kwarantanne. Ale utrzymując, że było to spowodowane pragnieniem podzielenia się swoją pasją z innymi przejdźmy dalej!
Cofnijmy się na chwilę do momentu z przed ok. miesiąca, kiedy to moje zachwalanie żywicznych maluchów było u swojego szczytu, a dawna miłość do dyniek zdawała się wygasać. Wtedy, niespodziewanie poczułam chęć posiadania dala. Stwierdziłam, że dam plastikom drugą szansę, a z żywicznym maluchem trzeba będzie się rozstać, bo niestety- nie dogadaliśmy się. I tak, trochę spontanicznie, trafiła do mnie Chia. Moja wishlistowa Dal Chibi Risa. Już przed jej przyjściem miałam pomysł na wszystko. Charakter dopracowany, tak samo jak backstory, imię i styl. Jak tylko przyszla, została przebrana we wszystkie możliwe outfity, a już na drugi dzień zabrana do ogrodu na plenerkową sesję.
Z mojego wywodu to by było na tyle, a teraz przedstawiam wam moją małą wiedźmę, Chię!
Za kilka dni będzie przypominać swoją postać, a teraz biega w zastępczym wigu i stockowych chipach. tak w zasadzie to nawet nie biega, bo czeka na nowe ciałko
![]() |
Mała rozpoczęła podróż od sterty drewna, przy której zdjęcia niestety wyszły tak, że nie nadają się do pokazania na blogu...
|
Następnie zwiedziła |
![]() |
A tutaj listek ukradł jej ostrość +spoiler do kolejnych zdjęć |
![]() |
W kwiatkach przykuła spore zainteresowanie pszczół. |
A teraz czas na moją ulubioną część sesji, z której nie mogłam wybrać jednego zdjęcia. Miłego oglądania Chii w kwiatach wiśni!
![]() |
Uwielbiam to zdjęcie!!! |
To by było na tyle! Stay tuned, bo już za niedługo (albo długo, zobaczymy :')), pojawią się zdjęcia prawie kompletnego malucha!
Bonusik!
![]() |
Klimatyczne zdjęcie buby z uciętą konewką. |
ona jest cudnaaaaaaaaaa
ReplyDeleteAAAA dziękuję! za niedługo będzie jeszcze śliczniejsza uwu
DeletePotwierdzam, obserwowałam tę zbrodnię od samego początku. Ba, nawet dołożyłam swoją cegiełkę do dopełnienia się całej intrygi.
ReplyDeleteChia jest małą grymaśną wiedźmą, ale nic nie poradzi na to, że wygląda przesłodko. Cieszę się, że zdecydowałaś się na powrót do Dyniek i założenie bloga! Ucałuj ode mnie Małą w czółko, mam nadzieję, że będzie się wyrywała w umiarkowanym stopniu i nie wydłubie Ci przypadkiem oka.
bez twojej cegiełki zbrodnia by się nie udała! ale chia w środku jest kochanym maleństwem i nawet przy *ekhem* nieco drastyczniejszych czynach jak wyrywanie stockowych rzęs) nie muszę się bać o swoje oko... a czółko już wycałowane!
DeleteCo Ty wiesz o znęcaniu się nad lalkami.
Deletestockowe rzęsy to dopisek dla zmyłki_
DeleteBardzo fajny wpis i świetne fotki! Dalki są magiczne. Mają moc przyciągania. Czasem żałuję, że sprzedałam moją Delorean :-(
ReplyDeleteDoskonale Cię rozumiem z tą żywicą i sentymentem do dyniek. Ja jestem tak zmienna, że żadna lalka nie jest u mnie u mnie zakotwiczona na stałe. Są oczywiście sentymentalne okazy - prezenty, których nie wypada mi oddawać, ale kto wie też jaki los i je spotka. Na szczęście dzięki takiemu sentymentowi cały czas mam moją Pullip i co jakiś czas sobie ją oglądam. Nie umiem się określić na jeden typ lalek. Mam bjd, Smartki i Pullip, a i nawet jakaś monsterka czy everka.
dziękuję za miłe słowa! to fakt, dalki mają w sobie to coś! doskonale rozumiem to, że lalki się nie zostają na stałe, bo sama mam tak z moimi, ale mam cichą nadzieję, że Chia jednak będzie tą właściwą lalką, bo wszystko wskazuje na to, że na razie nigdzie się nie wybiera ^^
DeleteChia, jakie super imię! A Chia w kwiatach wiśni - sztos! Zaspokoiło to moje poczucie estetyki :D Czekam na kolejne zdjęcia tej małej śliczności <3
ReplyDeletezachęcam do dalszego prowadzenia bloga- z pewnością da Ci wiele przyjemności
ReplyDelete